Jedną z takich akcji jest coroczna wyprawa na Wydział Dziecięcej Onkologii Akademii Medycznej w Gdańsku. Organizatorem i pomysłodawcą jest członek forum a zarazem osoba zaangażowana w pracę na rzecz Fundacji Trzeba Marzyć. Motocykliści odwiedzają chore dzieci dwa razy do roku, na Mikołaja i w czerwcu z okazji Dnia Dziecka.
Zaraz po przeczytaniu posta na forum podszedłem do tematu sceptycznie. Nie dlatego, że nie chcę pomagać i brać udziału w takich akcjach, bardziej bałem się swojej reakcji na widok chorych dzieci oraz klimatu jaki może się wytworzyć. Po przemyśleniach i rozmowie z żoną doszliśmy do wniosku aby wesprzeć akcję swoją obecnością. Na decyzję miał też wpływ udział w przedsięwzięciu kuzyna żony, tego samego od R1.
Do imprezy pozostał tydzień, więc udało się zorganizować gadżety z Muzeum II Wojny Światowej. Dla każdego z dzieciaków były puzzle, smycz, pokrowiec na telefon i mazaki. Przy okazji serdecznie dziękuję dyrekcji muzeum za wsparcie pomysłu i możliwość przekazania paczek dla dzieci.
W dzień spotkania pozostał do rozwiązania jeden problem, jak to wszystko dostarczyć do szpitala? W końcu moto objuczony jak osioł, z towarem w sakwach i przyczepionymi do nich siatkami dał radę i dowiózł prezenty na miejsce. Spod kliniki pojechaliśmy na miejsce spotkania pod Multikino. Na szczęście zdążyliśmy przed zorganizowanym na ten dzień przejazdem rowerowym z Gdańska do Gdyni. Powoli ekipa zaczęła się zbierać, ku naszemu zaskoczeniu stawiło się w sumie około 30 motocykli, część solo, a niektórzy z plecaczkami. Wśród tych drugich znalazły się żony, dziewczyny i ... dzieci, i to było fajne. Rodzice przekazują takie wartości od małego. Jak się później okazało, dziecięce kaski bardzo się przydały :)
Ekipa ruszyła i z rykiem silników zajechała pod Akademię. Zdziwiła nas obecność telewizji, ale Rafał nie chciał nas o tym informować, bo bał się, że część z nas może się wycofać. Część dzieci od razu pojawiła się w oknach, a niektóre zeszły do holu żeby nas przywitać. Zaczęło się wielkie "dmuchanie" balonów. Cała setka baloników i parunastu chłopa do dmuchania. Było wesoło.
Później każdy wziął po paczce, dorzucił po zabawce do zestawu, parę słodyczy i jazda po oddziale aby obdarować maluchy.
Po wręczeniu prezentów udaliśmy się z dziećmi, które mogły opuścić pokoje do motocykli. Tam niestety zostaliśmy wybrani do udzielenia wywiadu ( można go obejrzeć w gdańskiej Panoramie), niestety bo nie lubię takich sytuacji, ale stało się, zostaliśmy "gwiazdami" telewizji :) Po chwili pierwszy z maluchów z pozwoleniem na przejażdżkę wybrał moje moto i koniecznie chciał się przejechać. I w tym właśnie momencie przydały się mniejsze kaski. Jazda krótka ale dla małego musiało być to nie lada przeżycie, dla mnie zresztą też, uśmiech dziecka bezcenny, reszta była nieistotna. Ostatnią atrakcją była maszyna do robienia baniek mydlanych. Mam nadzieję, że dzieci bawiły się dobrze. My na pewno byliśmy zadowoleni i szczęśliwi mogąc choć na chwilę dać im zapomnieć o chorobie i poczuć się wyjątkowo.
Po imprezie część z nas wybrała się do Gdyni, a z kuzynem żony spędziliśmy jeszcze wieczór na meczu żużlowym GKS Wybrzeże z Falubazem. Mecz niestety przegrany, ale wynik rozstrzygnął się dopiero w ostatnim wyścigu.
Bardzo miły dzień na moto z chwilami wzruszeń i masą wspaniałych ludzi. Wiemy już, że dzięki motocyklowi nasze życie odmieniło się bardziej niż przypuszczaliśmy, a w takich akcjach będziemy brać udział tak często jak będzie to możliwe.
Mała fotorelacja. Zdjęcia Rafała: