Czas mijał, a my organizując własną imprezę, trochę zapomnieliśmy, że ta impreza już na początku lipca. Perspektywa polatania dwa dni na torze za 100 zł, skusiła jednak prę osób, ale nie dla wszystkich była w dogodnym terminie. Część z nas nie miała także przygotowanych maszyn, bądź nie była gotowa do ścigania na torze.
Wystawiliśmy w klasie open pięć maszyn, w tym moje W 800. Pojechali także, Darek na CX 500, Kowal na CB400, Art. na CB 750 i Szymon na Estrelii. Pozostali w licznej grupie dopingowali.
Wraz z Szymonem, Adamem i Wojtkiem wyruszyliśmy w sobotę 5 lipca o 7 rano na moto w stronę Koszalina. Pozostałe sprzęty dotarły na popołudniowe treningi na lawetach.
Droga do Koszalina to bajeczna przygoda dla motocyklisty, fajne drogi, wśród kaszubskich jezior i lasów, no i ostatnie 85 kilometrów już drogą krajową, ale z pysznym śniadaniem i dobrą nawierzchnią. Na tor dotarliśmy chwilę po 10, a po odbiorze technicznym zrobiliśmy z Szymonem kółka zapoznawcze. Pierwsze wrażenie to szok. Wydawało mi się, że prawie stoję w miejscu, pokonywanie zakrętów sprawiało trudność, a zmęczenie po pięciu kółkach było większe niż po 200 kilometrowej trasie. Szymonowi szło zdecydowanie lepiej, po pierwsze, ze względu na większe umiejętności, a po drugie na dużo bardziej dopasowany do toru sprzęt. Estrella ma 250 cm pojemności, jest mniejsza i co najważniejsze lżejsza. Niestety posiada te same ograniczenia co W 800, czyli dość nisko usytuowane podnóżki.
Drugi przejazd to już inna bajka, wiedziałem czego się spodziewać i podpatrzyłem jak winkle pokonują inni zawodnicy. Tempo zdecydowanie wzrosło, a co za tym idzie także ryzyko powrotu na lawecie :) Niestety cały czas z tyłu głowy, mieliśmy z Szymonem, musimy na tych moto wrócić do domu. Nie wiem jakie miałem poprawy czasów z każdym kółkiem, ale daleko przekroczyłem dotychczasowe złożenia. Większość zakrętów w prawo, więc prawy podnóżek przytarty bardziej, i tu ciekawostka (dla mnie oczywiście), ocieranie podnóżkiem to nie jest jeszcze granica, ale dla W jest już blisko, następne będą wydechy. Na torze sprawdza się za to w 100 % zasada, patrz jak najdalej w miejsce do którego chcesz dojechać. Na zakrętach 180 stopni nie patrzysz w ogóle do przodu, głowa jest już odwrócona jak przy upewnianiu, całkowicie do tyłu. Zmuszenia się do takiego operowania wzrokiem zdecydowanie poprawia tor jazdy i pozwala na szybsze pokonywanie zakrętów. Na popołudniową sesję dotarli pozostali zawodnicy z CRCP. Na torze pierwszy zameldował się Art. i od razu pokazał swoje sportowe geny, z każdym kółkiem pokazywał coraz lepsze umiejętności i dobrą technikę jazdy. CB 750 była za ciężka na ten tor, ale wyciskał z niej co mógł. Następnie na tor wyjechał Kowal, od razu było widać, że chłop ma umiejętności, które w znaczący sposób ograniczały opony, nie dość, że klocki, to jeszcze przy pierwszym zjeździe załapał gwoździa. Na tym jego pech się nie zakończył, pod koniec treningów zaliczył glebę przy dużej prędkości, na szczęście ucierpiało trochę moto, kask i kombinezon. Wszystko skończyło się na szybkiej naprawie i Kowal mógł wystartować w niedzielnych jazdach. Ostatni na tor wyjechał Darek, od razu pokazując, ze CX ma w sobie coś ze "ściga", krótka i zwarta budowa i oczywiście umiejętności jeźdźca pokazały niezły potencjał w czasie treningów. Gdyby nie spora masa byłoby jeszcze lepiej. W sumie w czasie treningów pokonałem ponad 40 okrążeń, co przy 30 stopniowym upale dało się we znaki. Dzień miał się ku końcowi, więc wróciliśmy do hotelu, prysznic i na żarcie. Hotel oddalony od centrum handlowego o 200 metrów, więc było w czym wybierać. Skończyliśmy w Pizza Hut i zaczęliśmy od piwa. Za chwilę pizza i jeszcze pizza i piwo, powoli też zaczęli się schodzić pozostali członkowie wypadowej ekipy. Imprezę skończyliśmy na torze, gdzie nocowała część ekipy, oraz pozostali zawodnicy. Co tu dużo ukrywać, zmęczenie dało znać o sobie i przed północą większość ludzi oddała się w objęcia Morfeusza, przecież następnego dnia od rana trzeba się było ścigać :)
Niedzielny poranek i upał, nie wiem czy nie większy niż w sobotę, trochę nam zeszło zanim wybraliśmy się na tor, ale przynajmniej wypoczęci przystąpiliśmy do zawodów. Już wcześniej zaplanowałem, że nie będę się ścigał w biegu na czas, mam zbyt małe doświadczenie i trochę bałem się, że się podpalę i zrobię coś więcej niż może sprzęt :). W pierwszych biegach na regularność startowały klasy do 175 i powyżej, trzeci wyścig był nasz. W biegu na regularność chodzi o pokonywanie kolejnych okrążeń w jak najbardziej zbliżonym tempie. W tej konkurencji wystartowaliśmy wszyscy, jak się później okazało wygrał Darek, a trzecie miejsce zajął Art.
Później odbyły się biegi na czas w każdej z klas a nas reprezentował Artur i Kowal. Art. bardzo długo walczył o pudło, aby zakończyć wyścig na 4 miejscu, wspaniały występ.
Teraz parę słów podziękowań, po pierwsze dla mojej żony, nie dość, że pojechała ze mną, kibicowała to jeszcze okazała zaufanie do moich umiejętności prowadzenia moto. Dla całej ekipy CRCP, która dotarła na miejsce i wspierała nas w zawodach. Nie będę wymieniał, mogę kogoś pominąć, ale było nas sporo. Podziękowania także dla organizatorów, za zaproszenie i organizację, nie była wzorowa, a i bez naszych ludzi, czyli Pawła jako prowadzącego imprezę i Sarenki jako flagowej, pewnie nie wyszło by tak dobrze, ale patrząc na włożone w to serce jesteśmy w stanie to zaakceptować.
Podsumowując, rewelacyjna przygoda, podniesienie umiejętności oraz możliwość spędzenia czasu w gronie cudownych ludzi. Wiem już, że paru z nas ma w przyszłości ochotę ścigać się na poważnie w klasach weteranów, dla mnie wystarczy jeśli pozostali organizatorzy zaproszą nas w takiej formie jak na Veterean Cup. Jedno jest pewne, to nie był zmarnowany weekend :)
Zapraszam do obejrzenia paru zdjęć i reszty galerii na https://www.facebook.com/caferacer.clubpoland?ref_type=bookmark
oraz na film