środa, 21 marca 2012

Jajcarnia 2012

 Sezon motocyklowy w pomorskim otwiera „impreza” u Księdza Maślaka w Sobowidzu. Ksiądz zaprasza na wspólną modlitwę i święcenie maszyn co roku w czwartą niedzielę postu. Ponieważ jest to mój pierwszy sezon, poprzedniego roku nie liczę, nie mogło nas tam z żoną zabraknąć.

W tym roku owa niedziela wypadła wcześnie, bo na 18 marca. Na szczęście wszystko zapowiadało, że pogoda będzie ładna i będzie w miarę ciepło. Jeszcze w sobotę dosłownie był upał, oczywiście biorąc pod uwagę obecną porę roku. Niedziela niestety, szczególnie z rana nie była już taka słodka.
Pobudka  w niedzielę o 7 rano, szybki spacerek z psem, kawa i przyszykowanie sprzęta. Na 9:30 byliśmy umówieni na wspólny start z placu manewrowego Tomka z Motosokoła. Więc o 9:15 start i już pierwsze metry dały znać, zimno ….
O 9:30 zebrała się nas spora ekipa, około 20 motocykli, część osób znałem z wcześniejszych spotkań, ale biorąc pod uwagę nasz staż, czuliśmy się troszkę wyautowani. Z czasem nie czuliśmy już w ogóle tego, że jesteśmy nowi.
Po raz pierwszy jechałem też w tak dużej grupie, oczywiście znane są mi zasady poruszania się w kolumnie, ale zawsze był to pierwszy raz. Odczucia jak najbardziej pozytywne. Prowadzący dostosował prędkość do sprzętów w grupie, drugi świetnie zastawiał ronda, ogólnie podoba mi się tak jazda.
O 10 byliśmy już na miejscu. Według Tomka tempo było szybkie, myślę że spowodowane panującą temperaturą J. Szczerze byłem przemarznięty, mimo ciepłego ubrania. O żonie nie wspomnę, bo wyglądała tak jakbym wsadził ją specjalnie do zimnej wody. Na szczęście ludzie z ekipy mieli ciepłą herbatę, więc żona odtajałą i przez resztę dnia była już taka jak zawsze, czyli cudowna.
Cała impreza zaczynała się już na rogatkach Sobowidza, w czasie wjazdu zakładano opaski, w wielu miejscach zorganizowane były punkty gastronomiczne, z ciepłą herbatą lub kawą, grille a później grochówka. Naszą ekipę skierowano na podwórze za plebanią. Grząski grunt nie był problemem, każdy otrzymał deseczkę, dzięki której motocykle nie zapadały się w miękkiej ziemi.
Po chwili ekipa rozeszła się w różne strony. My zaczęliśmy szukać rodziny, która miała się stawić silną grupą. W sumie spotkaliśmy teściów, ciocię i wujka żony, kuzynkę z mężem i córką oraz kuzyna. W sumie z „rodziny” było nas 12 osób na 6 motocyklach i w jednym samochodzie. Prawie cały czas spędziliśmy z nimi, więc troszkę umknęło nam samo kazanie. Oczywiście zrobiliśmy sobie spacerek po całej miejscowości zaskoczeni ilością motocykli.
Po powrocie na miejsce postoju części z naszej ekipy już nie było, a ostatni zbierali się do wyjazdu. Jak się później okazało część ludzi wybrała się razem na dalsze świętowanie. Następnym razem będziemy Was lepiej pilnować J Sami też stwierdziliśmy, że wracamy. Mimo, że ruszyliśmy sami do samego domu towarzyszyły nam inne motocykle. Na szczęście było już ciepło.
W sumie weekend super, przejechane około 300 kilometrów no i super wyprawa na pierwszą większą imprezę. Życzę sobie więcej takich wypadów no i coraz większej ilości nowych znajomych. Dla mnie piękny weekend skończył się mega katarem, a to oznacza, że na zimne dni trzeba się jeszcze lepiej ubierać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz