wtorek, 23 kwietnia 2013

Pelplin 2013

W województwie pomorskim rozpoczęcie sezonu to tak naprawdę dwie imprezy. Jajcarnia - organizowana z założenia bardzo wcześnie i związana z kalendarzem Świąt Wielkiej Nocy ( w tym roku zmieniono datę, inaczej byłby kulig) wypadająca w 2013 dnia 14 kwietnia oraz Kociewski Rozpoczęcie Wiosny w Pelplinie, w tym roku był to 21 kwietnia.
Ze względu na pracę w weekend 13-14 kwietnia nie udało nam się wybrać na Jajcarnię do Sobowidza. W zeszłym roku właśnie tak rozpoczął się sezon w większym gronie, tym razem pozostało pojechać do Pelplina.
Założenie pierwsze, jedziemy razem. No cóż nic z tego nie wyszło, noc z soboty na niedzielę była mroźna, a poranek przywitał nas oszronionymi szybami samochodów na parkingu. W tej sytuacji żona odpuszcza i zakłada, że ja także nie pojadę a na pewno nie na umówione spotkanie z ekipa z M3M.
Założenie drugie, spotykamy się pod PGE Areną w większym gronie. Już ilość wpisów na forum dała do zrozumienia, że wyjazd o 9 w niedzielny ranek nie przypadł do gustu, a co dopiero w tak zimny ranek. W sumie o 9:15 jest nas czterech (muszkieterów), reszta pozostała w domach, albo odpoczywała po nocnej zabawie, jak się później okazało niektórzy dotarli do Pelplina w godzinach wczesnopopołudniowych.
Założenie trzecie, o tej porze roku, zawsze bierz ze sobą dwie pary rękawic. Zimowe na chłodny poranek i wiosenne, kiedy słoneczko osiągnie właściwy pułap. W końcu ruszamy, rękawice zmienione, ostatni gest uznania dla samego siebie, że nie jadę w otwartym kasku. Towarzystwo zacne, FJ1100, R6 i ERN6, a to oznacza że tempo może być mocne. W momencie startu termometry nie dochodziły jeszcze do 5 stopni. Wybraliśmy trasę przez miasto, Pruszcz i Tczew. Przy takiej temperaturze odpuściliśmy sobie autostradę, i był to bardzo dobry pomysł. Już prędkości lekko powyżej dozwolonej powodowały szybkie wyziębienie, a co za tym idzie tempo idealne. Po drodze tankowanie w Pruszczu i szybciutko do Pelplina. Jechało się bardzo przyjemnie, już zapomniałem jak miło się lata w towarzystwie, słonecznie, sucho a na drogach o tej porze ruch znikomy.
Pelplin. Po pierwsze dawno nie byłem, więc zaskoczył mnie sam dojazd jak i wygląd samego miasteczka. Przygotowanie samego "zlotu" wzorowe. Służby porządkowe i organizatora widoczne już od samych rogatek. Nie sposób nie trafić, a i zabezpieczenie dojazdu bardzo fajne. Na wjeździe opaska i znaczek. Nie lubię znaczków i nigdzie ich nie przypinam, ale ten wyjątkowej urody. To chyba z okazji V rocznicy imprezy. Ulica przy Katedrze zamknięta dla ruchu poza pojazdami uczestniczącymi w imprezie. Parkingi wyznaczone, zarówno na ulicach jaki przed samą Katedrą. Zajmujemy strategicznie najlepsze miejsca, warto było wyjechać wcześniej, tuz przy samej bazylice. Jak na pierwszy w tym roku przelot jednorazowy dłuższy niż 50 kilometrów, czuję się super.



Tak na oko, o 10 było już dobrze ponad tysiąc maszyn. Obchód zaczynamy od wystawy pojazdów zabytkowych. Masa sprzętu z dawnych lat, a do tego trochę samochodów. Warszawa, obok Mustang, dalej Citroeny CV BL 11 i 2CV, maluchy itd. Bardzo fajnie zorganizowane w wydzielonej strefie. Dalej idąc obok hotelu schodzimy na duży plac na którym zorganizowano scenę, na której już od rana trwają występy. Wokół sporo budek, w których można było zasmakować grochówki, kiełbasek, chleba ze smalcem czy nawet kebaba :) Wybieramy grochóweczkę. O tak, to była niezbędna rzecz, idealnie pasująca do temperatury. Po zupce kawa i słuchanie bardzo ciekawych kapel, oraz fajnego prowadzącego.
Około 11 temperatura osiąga wartości bardzo przyjazne dla człowieka, więc decydujemy się na dalszy spacer. Cel, zobaczmy co się zjechało. Po wyjściu na główna ulicę imprezy, okazuje się, że sprzętów jest już dobre dwa tysiące, a nadjeżdża jeszcze sporo grup. W kulminacyjnym momencie było naprawdę gęsto, a z 2500 znaczków chwilę po 11 nie zostało już nic. W czasie spaceru okazuje się, że sporo ludzi dojechało. Spotykam teściów na swoim pięknym nowiutkim Goldasie, oraz szwgra, niestety przyjechał samochodem z powodu choroby. Później, czas na rozmowy, wymianę poglądów, całkowicie apolitycznych i święcenie motocykli.
Na sam koniec to co najlepsze, czyli jazda :) Droga powrotna to czysta bajka, idealna temperatura, dobre tempo i kierowcy puszek z uprzejmością ustępujący miejsca. Szkoda, że Pelpin jest tak blisko :)
Zdecydowanie na plus imprezy to: organizacja, miejsce i fajne towarzystwo. Niestety minus za skuterową ferajnę, nie odbieram absolutnie prawa młodzieży do świętowania nadejścia sezonu, ale jazda bez kasku, szaleństwa pomiędzy motocyklami i ogólny hałas wytwarzany przez te bzyczki, nie do zniesienia. Organizatorzy powinni wpłynąć na zachowanie tych osób i byłoby ok.

Warto zobaczyć - Katedra Wniebowzięcia NMP, gotycki kościół, pierwotnie świątynia klasztoru Cystersów, od 1824 siedziba miejscowego biskupa. Z dawnego zespołu klasztornego zachowała się katedra oraz część zabudowań zakonnych skupionych wokół czworobocznego wirydarzu. Katedra jest jedną z największych świątyń gotyku ceglanego w Polsce (swego czasu druga w Polsce po kościele mariackim w Gdańsku). Posiada bogaty wystrój z XV-XVIII wieku, m.in. monumentalny, 25-metrowy ołtarz główny[2], liczne ołtarze boczne, zespół stalli, ambonę, organy boczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz