Po tych wszystkich trudach, ale też sporym przestoju w takich wypadach, znalazł się powód do wyjazdu. Trójmiasto Klasycznie, organizowało zlot strych, i nie tylko, samochodów we Władysławowie. Już na piątkowym spotkaniu w Stacji Deluxe ustaliliśmy cel, pozostało opracować trasę i liczyć na dobrą pogodę. Trasę ułożyłem korzystając z przemierzanych kiedyś samochodem tras do klientów. Sporo podróżowałem w kierunku Wejherowa czy Żarnowca, często korzystając z mniej uczęszczanych dróg, szczególnie w letnie weekendy. Start spod Stacji, przez Leźno i Przodkowo do Luzina, przez Zamostne i bocznymi drogami do Gniewina, Nadole i Białogóra.
Tak wyglądał pierwszy etap trasy i wypadł rewelacyjnie.Pogoda idealna, ludzie bez spinki, tempo spokojne, ale bez specjalnego zwalniania w zakrętach. Momentami mieliśmy do dyspozycji jedynie połowę jezdni, druga była ubitym piaskiem, a trzeba było ją dzielić z samochodami, więc czasami było wolniej. W sumie jechaliśmy w jedenaście maszyn, więc tempo musiałem dostosować do całej ekipy, biorąc pod uwagę, że ostatni musi sporo nadganiać. Po dotarciu do Białogóry, zrobiliśmy przerwę na fajeczkę/odpoczynek i ruszyliśmy dalej, w kierunku Władysławowa. Na miejsce zlotu dotarliśmy przed czasem, zajęliśmy miejsca na honorowym miejscu przy promenadzie i udaliśmy się na obiad. Wyjątkowości wyjazdu dodali Markowie, obaj na W 800, więc w sumie były trzy W :)
W jednym z barów z rybami otrzymaliśmy rabat na hasło organizatora zlotu. Najedzeni wybraliśmy się na oglądanie samochodów, które w międzyczasie przybyły już w wyznaczone miejsce. Kierowcy mieli problem z przedarciem się standardową trasą, przez Puck. Na deptaku pojawiło się sporo fajnych sprzętów, a wśród nich było także kilka motocykli. Po krótkim spacerku zdecydowaliśmy się na powrót w stronę domu. Najpierw wspólna focia.
Założenie było takie, że wracamy najszybszą drogą, niestety zaraz po wyjechaniu z Władka, musieliśmy zmienić plany. Droga była tak zapchana, że nawet na moto nie mieliśmy szans, a do tego przed nami szła pielgrzymka. Kierowca autobusu, pokazał nam wymownie, że nie ma się co pchać i skierował nas wzrokiem na inną drogę. Absolutnie nie znając trasy, wpakowaliśmy się w piękne tereny, z niestety nie najlepszą nawierzchnią. Momentami słońce uniemożliwiało ocenę jej stanu, więc parokrotnie odczułem słabość zawieszenia :) Ale już same względy estetyczne trasy i jej otoczenia, rewelacja. Wyskoczyliśmy w okolicach Piaśnicy z stamtąd już prosto do Wejherowa.Zatankowaliśmy i zapadła decyzja, żeby wykorzystać na powrót, trasę przez lasy z Wejherowa przez Nowy Dwór Wejherowski, każdy motocyklista zna tą trasę, a jeśli nie zna, to musi to nadrobić. Po remoncie to jeden z lepszych odcinków w naszym województwie.Wjazd pod górę z dobrymi zakrętami po wyremontowanym asfalcie, aaaa chcę wiosny.
Kierując się w stronę Trójmiasta po kolei odłączali się kolejni cykliści. W sumie spędziliśmy w drodze 7 godzin, przejechaliśmy 270 kilometrów w bardzo fajnym tempie i super atmosferze, a to miał być dopiero początek wrześniowych wypadów......
Na koniec filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=pLyLcGizzoE
Ale się fajnie ogląda tak po czasie...gdy za oknem ciemno i zimno... i tęsknota dzika ogarnia człeka ... :(
OdpowiedzUsuńTak, ludzie bez spinki to podstawa 😃
OdpowiedzUsuń