niedziela, 6 marca 2016

Motocyklowe marzenia ...

... jak w każdej dziedzinie życia, tak i w motocyklowym "życiu" mamy własne cele i marzenia. Mimo dość krótkiej przygody z motocyklami, rozpoczętej w późnym wieku, wiem, że sporo kilometrów już nawinąłem. Spróbowałem toru, dalekich wojaży, długich przelotów, górskich serpentyn czy codziennych dojazdów do pracy. W zasadzie szosowo jestem "spełniony", ale pozostają marzenia i wiele dróg, których jeszcze nie zasmakowałem.
  Jak w zwykłej codzienności, tak i tutaj obowiązuje zasada "chcieć, to móc", jeśli czegoś pragniesz, to rób wszystko, aby to osiągnąć, skoncentruj swoje działania pod konkretne cele, wtedy się uda i ciesz się z tego, że się udało.
  Wracając do motocykli i pasji z nią związanych, od kiedy pokochałem jazdę na motocyklu chciałem podróżować, zwiedzać, oglądać, przemierzać kilometry na motocyklu. Rozpocząłem od nauk poznawczych i odkrywania z siodła (na nowo) Kaszub, później przyszedł czas na dalsze wypady, w końcu były wymarzone Bieszczady (już dwukrotnie) i Szwecja, od początku jednak cel wyprawy, tak najbardziej pożądanej to Alpy.
  Nie wiem, dlaczego tam? Ale kiedy widzę podobne obrazki i zdaję sobie sprawę, że tamtędy można przejechać, to dzieje się w mojej głowie coś, czego nie potrafię wytłumaczyć. Wiem też, że dla większości podróżników motocyklowych, to żadne odległości, choć z Gdańska to ponad 1500 km, ale dla mnie i Wiesi to będzie jednak wyzwanie. Nie wiem, czy to ostatni gwizdek, aby planować takie podróże, ale wiem, że nadszedł już na nie czas. Doświadczenie, znajomość własnych ograniczeń i problemów sprawiły, że zdecydowałem się iż to właśnie w tym roku ten cel zrealizuję.
 Wszystko zaczęło się w mojej głowie już w zeszłym roku, cel postawiony dość jasno, nawet mówiony, ale brany przez najbliższych z przymrużeniem oka, zaczął się artykułować wyraźnie z nastaniem 2016 roku. Na ostatnim spotkaniu  z ekipą z CRCP, oznajmiłem, że rezygnuje z drugiego wyjazdu do Szwecji i koncentruje się na wyjeździe w Alpy, w tym właśnie momencie ożywił się Dominik i powiedział, mów termin ... Powiedziałem i on odparł, jadę z Tobą. Super pomyślałem, nie będę tych tysięcy pokonywał sam. Żona, miała lecieć samolotem z koleżanką i dopiero na miejscu mieliśmy latać razem, teraz poleci z Dorotą, żoną Dominika i z Gosią. Dzięki Gosi, bo to Ty i Giani, daliście impuls do działań i stworzyliście możliwość i bazę do wyprawy.
  O całym wypadzie po paru dniach dowiedział się Marek (ten od W800) i szybko zrobił wszystko, aby on i Roxi, także wybrali się z nami. Udało się i jemu i nam zarezerwować jeszcze jeden pokój i w trójkę lecimy na moto, a dziewczyny lecą samolotem. Każdy polata i każdy będzie szczęśliwy.

   Dziewczyny już kupiły bilety, motocykle w serwisie i to z wymianą sporej ilości podzespołów, niestety blisko 37 tysięcy kilometrów odbiło się na kondycji Wiesi. Koła wycentrowane, tylna opona chyba do wymiany. Owiewka się maluje, mam nadzieję, że Agnieszka da radę i będzie super.
  Jestem podekscytowany i czekam już na lipiec. Niestety, jak wszystko w życiu, także ta decyzja wiązała się z wyborem. Na ten rok, "zawieszam na kołku łańcuch" od motocykla wyścigowego. Projekt CB, będę kontynuował, ale nie w celu startów w tym sezonie. Koszty, które pochłoną Alpy i które potrzebowałbym do startów, przewyższają moje możliwości finansowe. Stało się też to czego się obawiałem, po przejęciu zawodów przez PZM, to nie będzie już zabawa, pojawiły się dziwne przepisy, wymagania w dostosowaniu sprzętu i dla mnie, trochę kończy to formę zabawy, ale wiem, że cale środowisko tego właśnie chciało, więc życzę sukcesów, a ja w tym roku będę przyglądał się z boku, wspierał i kibicował. Mam też nadzieję, że uda mi się doprowadzić projekt CB do stanu dopuszczenia do ruchu :)
 Jeszcze o rozgrzewce, w maju odbywa się Drugi Zlot klasycznego Triumpha, na który oczywiście mam zamiar się wybrać wzorem poprzedniego roku, spędzić go z chłopakami na Męskim Wypadzie 2016, rozszerzając go tym razem o Kotlinę Kłodzką.
 Już na koniec, Aquila tez już gotowa do sezonu i pokonała nawet w weekend swoje pierwsze kilometry, nie ukrywam z bananem na mojej twarzy, ależ to się fajnie prowadzi, a poszedłem jedynie włożyć akumulator :)

Niedługo o tym co z Wiesią po serwisie i nadchodzących imprezach. Tym czasem ...
LWG

1 komentarz: